Czy można zrobić coś z niczego? Wydaje się, że nie, ale przeciwnego zdania była w połowie XIX wieku grupa żydowskich karczmarzy z okolic Dukli, która uprosiła Ignacego Łukasiewicza, pomocnika aptekarza z podrzeszowskiego Łańcuta, by spróbował zrobić… spirytus z oleistego płynu sączącego się z ziemi w wielu miejscowościach Podkarpacia.

Wprawdzie od lat włościanie z okolic Krosna rozwozili ten płyn po całej Galicji, a nawet trafiali do Królestwa, bo był to znakomity środek do smarowania piast kół chłopskich wozów konnych, ale napoju alkoholowego zrobić się z tego nie dało. Niemniej Łukasiewicz przedestylował ową oleistą ciecz, powszechnie dzisiaj znaną jako ropa naftowa i otrzymał z niej naftę, która znacznie lepiej służyła do oświetlania pomieszczeń niż wytwarzane z tłuszczu zwierzęcego łojowe świece. Pomocnik aptekarza, zatrudniony już wtedy we Lwowie, wymyślił też lampę zasilaną ową naftą.

Od stuleci, a przynajmniej od czasu wynalezienia koła – co zresztą też miało miejsce w Polsce, na obecnej Kielecczyźnie – ludzie starali się zapobiec szkodliwemu tarciu za pomocą olejów pozyskiwanych z roślin i od zwierząt. Przełom nastąpił dopiero na początku drugiej połowy XIX wieku, kiedy amerykański medyk dr John Ellis prowadził badania nad wykorzystaniem ropy naftowej w medycynie. Nie znalazł dla niej zastosowania w leczeniu ludzi, ale zainteresowały go właściwości smarne ropy. Zajął się więc tworzeniem substancji do smarowania silników parowych (silników spalinowych jeszcze wtedy nie było). Smar do lokomotyw i stacjonarnych silników parowych w fabrykach powstał jako połączenie ropy z tłuszczami roślinnymi i zwierzęcymi. Najważniejszą jego cechą była odporność na wysokie temperatury.

Kiedy pod koniec XIX wieku pojawiły się pierwsze samochody z silnikami spalinowymi, problemem stało się smarowanie tych motorów, które na owe lata były szybkobieżne, bo uzyskiwały nawet 2000 obr./min. Nad rozwiązaniem pracowało wielu mniejszych i większych producentów olejów silnikowych, stosując rozmaite dodatki, utrzymywane zresztą w tajemnicy przed konkurencją i klientami. Najlepszym przykładem jest Charles „Cheers” Wakefield, który do produkowanych przez siebie olejów silnikowych dodawał olej rycynowy (specyfik dość powszechny w medycynie) z rącznika pospolitego, w języku angielskim zwany castor oil. Właśnie od tego określenia powstała marka olejów Castrol.

Dopiero w latach trzydziestych XX wieku postanowiono dokonać klasyfikacji olejów silnikowych, by każdy wiedział, jakie środek smarny ma właściwości. Podobnie zresztą sklasyfikowano oleje przekładniowe do skrzyń biegów i tylnych mostów w samochodach z napędem na tylną oś. Owa klasyfikacja bardzo się przydała, bo w okresie II wojny światowej największe wymagania stawiały olejom tłokowe silniki samolotów zarówno myśliwskich, jak i bombowych. Oleje dla lotnictwa musiały mieć doskonałe własności smarne zarówno w najwyższych temperaturach otoczenia, np. podczas wojny w Afryce, jak i w chłodnym powietrzu Arktyki. „Na ziemi” było nieco inaczej. Olej silnikowy wymieniano w zależności od pory roku; tych z literą W używano w niskich temperaturach otoczenia. Z czasem jednak powstały oleje wielosezonowe, nietracące swych właściwości ani w zbyt niskich, ani w zbyt wysokich temperaturach. Uzyskano to przez dodawanie do bazy olejowej polimerów.

Kolejna rewolucja nastąpiła na przełomie lat 60./70. XX wieku. Odkryto wówczas poliolefiny, czyli polimery zawierające węgiel i wodór. Oleje na tej bazie – a nie na bazie powstałej w wyniku przetwórstwa ropy naftowej – nazwane zostały olejami syntetycznymi i wypróbowane w samochodach wyścigowych kręcących się nawet powyżej 10000 obr./min. Okazało się, że oleje syntetyczne nie tylko znakomicie smarują silnik, ale także świetnie go chłodzą, przez co możliwe stało się zmniejszenie objętości chłodnic, a tym samym obniżenie wagi pojazdu. Poza torami wyścigowymi zaczęto dodawać do oleju inne składniki i w ten sposób powstały oleje półsyntetyczne. Obecnie jednak i w sporcie motorowym, i w codziennej eksploatacji stosuje się oleje syntetyczne, a jednak ani Ignacy Łukasiewicz, ani John Ellis nie przewracają się w swoich grobach. Stałego rozwoju technologii zatrzymać nie można. Oleje na bazie ropy naftowej użytkowane są tylko w starszych konstrukcjach silnikowych.

Wielu kierowców zastanawia się zapewne, jaki olej spośród wiodących i mniej znanych marek wybrać do swojego samochodu. Myślę, że należy kierować się zdrowym rozsądkiem i zajrzeć do instrukcji obsługi pojazdu, gdzie producent silnika daje swoim klientom wybór. Co nie oznacza, iż mniej znane oleje nie są godne polecenia. Silnikowe oleje syntetyczne produkuje obecnie zaledwie kilkanaście najlepszych rafinerii, należących do wiodących koncernów paliwowych. Ale te rafinerie sprzedają swoje produkty co najmniej kilkuset konfekcjonerom olejów, którzy rozlewają oleje do baniek z mniej znanymi nazwami. W środku to samo, ale mniej znane marki są zwykle tańsze.

Oleje przekładniowe powstawały nieco później od olejów silnikowych. Dawnymi czasy przekładnie przenoszące napęd z silnika na koła jezdne napędzane były pasami, łańcuchami lub nawet kołami zębatymi, więc nie wymagały smarowania. Kiedy pojawiły się skrzynie biegów i tylne mosty sytuacja uległa zmianie. Olej stał się potrzebny. Parametrami różni się on od oleju silnikowego, ale zadanie ma takie samo – zmniejszać szkodliwe tarcie metalu o metal. Wprawdzie niektórzy producenci samochodów w ogóle nie zalecają wymiany oleju przekładniowego, ale jak wykazały badania prowadzone przez niezależne od producentów aut instytuty na całym świecie, po przebiegu 100 000 km olej przekładniowy traci 30–70 proc. swoich właściwości i należałoby go wymienić, by nie narażać się na kosztowne remonty skrzyni biegów. W autach z napędem 4×4, zwłaszcza tych poruszających się w trudnym terenie, olej w skrzyni i przekładniach trzeba wymieniać jeszcze częściej. A stare szoferskie porzekadło – kto smaruje, ten jedzie – można odwrócić: kto nie smaruje, ten nie jedzie.


Szeroka oferta olejów eksploatacyjnych oraz części zamiennych dla motoryzacji dostępna jest w katalogu marki Starline. Więcej informacji o aktualnej ofercie na stronie: www.elitpolska.pl/oferta/starline


Wojciech Machnicki