Rajd Arłamów zakończył Rajdowe Samochodowe Mistrzostwa Polski (RSMP) w sezonie 2016.
O minionym sezonie i o przymiarkach do RSMP 2017 magazyn „AD News” rozmawia z Jarosławem Noworólem, dyrektorem Biura Sportu i Turystyki Polskiego Związku Motorowego i zarazem członkiem Głównej Komisji Sportu Samochodowego PZM.

Co uważa Pan za największy pozytyw minionych miesięcy w polskich rajdach?
Bardzo znaczącym faktem zakończonego sezonu była możliwość rywalizacji pomiędzy zawodnikami RSMP i Mistrzostw Europy (ERC) podczas jednej imprezy – 25. Rajdu Rzeszowskiego. Pojawił się tam nieobecny od dwóch lat na polskich trasach Kajetan Kajetanowicz, który  po raz drugi wywalczył mistrzostwo ERC. Była dobra okazja, by sprawdzić, jak daleko (a może jak blisko?) od uczestników Mistrzostw Europy są ci, którzy startują tylko w mistrzostwach narodowych.

Niedawno Międzynarodowa Federacja Samochodowa FIA wpisała Rajd Rzeszowski również do kalendarza ERC 2017. Gratulujemy Panu, bo jest Pan też prezesem Automobilklubu Rzeszowskiego, organizatora Rajdów Rzeszowskich. Jaki będzie 26. Rajd Rzeszowski?
Myślę, że zaproponowany w 2016 roku format tego rajdu sprawdził się – i to zarówno w oczach promotora ERC, zawodników, jak i kibiców. Oczywiście przez cały czas szukamy nowych odcinków, których w okolicach Rzeszowa jest co niemiara. W tej chwili pod uwagę są brane dwie nowe trasy; na razie jesteśmy przed rozmowami z władzami lokalnymi w sprawie wykorzystania tych prób. Wydaje mi się, że również lokalizacja ceremonii startu, mety oraz parku serwisowego była najlepsza z możliwych. Dodatkowo odcinek miejski w samym centrum Rzeszowa dał wiele niezapomnianych wrażeń licznie zgromadzonym kibicom.

Ale piętą achillesową naszych rajdów jest promocja. Nie widać ich w głównych mediach, a bez tego rajdy zamierają, bo sponsorzy nie chcą inwestować w dyscyplinę, która jest praktycznie nieobecna w popularnych mediach; niszowe portale internetowe nikogo nie zadowalają…
Firma Rajdomania.pl, z którą podpisaliśmy umowę na promocję RSMP 2016, nie znalazła sposobu na przebicie się do świadomości przeciętnego Polaka, niekoniecznie kibica sportów motorowych. Próby zaangażowania „Super Expressu” (Rajd Świdnicki) czy popularnej postaci medialnej – Magdy Gessler (Rajd Gdański) nie przyniosły spodziewanych efektów. Rajd Rzeszowski był tak naprawdę poza zasięgiem działania promotora RSMP, bo tam mieliśmy solidne wsparcie medialnie ze strony EuroSportu. Wraz z firmą Rajdomania.pl jesteśmy w trakcie wprowadzania planu naprawczego na sezon 2017. Odbyło się spotkanie z jej przedstawicielami, z organizatorami rund RSMP oraz z zawodnikami. W trakcie tego spotkania wypłynęło wiele interesujących pomysłów jak można poprawić wizerunek rajdów w Polsce.

Ze strony związku nie widać zabiegów, zmierzających do pozyskiwania życzliwości mediów, a na tym powinno wszystkim zależeć. Mam na myśli zaniechany ponad dziesięć lat temu zwyczaj zapraszania do współpracy wybranych dziennikarzy poprzez przyznawanie im stałych, uprzywilejowanych akredytacji. Z niewiadomych powodów został też pogrzebany prestiżowy niegdyś konkurs Złotego Koła, wyróżniający autorów najciekawszych publikacji.
Razem z promotorem RSMP, czyli wspomnianą firmą Rajdomania.pl, mamy program naprawy tej sytuacji. Planujemy powołanie stałego koordynatora do spraw mediów, osoby bardzo doświadczonej; jednym z jego zadań będzie koordynacja całego procesu akredytacyjnego na wszystkich rundach RSMP oraz stałe podnoszenie wartości medialnej publikacji związanych z RSMP.

Coraz więcej naszych załóg przenosi się na zagraniczne rajdy – poczynając od mistrzostw krajowych w Czechach czy Słowacji, a na ERC i WRC kończąc.
Z jednej strony bardzo mnie cieszy, że zawodnicy z polską licencją szerokim frontem startują na międzynarodowych arenach i odnoszą sukcesy. Ale z punktu widzenia RSMP oczywiście powoduje to spadek frekwencji na krajowych trasach, bo bardzo trudno jest połączyć starty w dwóch cyklach – międzynarodowym i RSMP – zarówno pod względem finansowym, jak i czasowym.

„Świeża krew” zasila teraz nasze rajdy głównie poprzez klasy „historyków”, w których jeżdżą m.in. stare Ople Astra czy Hondy Civic. Kiedyś młodzi wchodzili do rajdów poprzez pucharowe klasy Fiatów Cinquecento czy Seicento. Teraz wyścigi oferują dla młodych puchar KIA Picanto, w rajdach terenowych od roku 2017 pojawi się puchar Dacia Duster. A w rajdach jest próżnia…
To racja, w rajdach nastały bardzo trudne czasy dla pucharów markowych – ostatnim był zorganizowany przez Citroëna w ramach obecnej klasy 3. Niestety, obecnie prowadzone rozmowy z przedstawicielami importerów i producentów samochodów spełzły na niczym.

W RSMP 2016 zabrakło dwóch cenionych imprez (Karkonosze, Wisła). Co dalej? Jaki będzie kalendarz na rok 2017?
Jesteśmy w trakcie przyjmowania od organizatorów kandydatur imprez do kalendarza centralnego we wszystkich konkurencjach polskiego sportu samochodowego. Wspomniane Rajdy Wisły i Karkonoski nie zostały zgłoszone. Jednak mogę zdradzić na ten moment, że Rajdowe Samochodowe Mistrzostwa Polski 2017 będą liczyły siedem rund, z czego dwie będą rozgrywane na luźnej nawierzchni. Być może, oprócz rundy na Litwie (Rajd Wilna), w kalendarzu pojawi się jeszcze jedna nowość…

Czy na sezon 2017 są przewidywane jakieś zmiany regulaminowe?
Oczywiście, regulamin musi co roku ewoluować, jednak nie przewiduję jakichś radykalnych zmian. Myślimy jak ułatwić ścieżkę zdobywania najwyższego stopnia licencji rajdowej, czyli międzynarodowej licencji „R”.

Czy Rajd Polski pozostanie na dłużej w gronie rund Mistrzostw Świata (WRC), czy też decyzja FIA sięga na razie tylko roku 2017?
Panuje ostra konkurencja, kilkanaście rajdów z różnych stron świata zabiega o wpisanie na listę rund WRC. Nie jest tajemnicą, że przy tworzeniu kalendarza federacja światowa FIA kieruje się nie tylko dobrą renomą poszczególnych rajdów, ale także względami komercyjnymi, bo z oczywistych powodów producenci domagają się promocji poprzez rajdy urządzane na najbardziej perspektywicznych dla nich rynkach. FIA musi te żądania respektować, stąd zainteresowanie organizacją rajdów w Chinach, Indiach czy Ameryce Łacińskiej. Z drugiej strony nagła i nieoczekiwana rezygnacja grupy Volkswagen z zaangażowania w rajdy dotyczy nie tylko likwidacji fabrycznego zespołu (który przez cztery minione lata całkowicie zdominował WRC), ale także wycofania bardzo znacznego wsparcia finansowego dla rajdów WRC w Szwecji, Meksyku czy Argentynie. To może znacznie skomplikować układ kalendarzy na kolejne sezony.

W historii sportu samochodowego można znaleźć analogie do decyzji VW – np. w postaci pogrzebania przez Fiata na początku lat 90. wielkiego potencjału i dorobku zespołu rajdowego Lancia. Także Suzuki – zanim dojrzał projekt SX4 WRC – niespodziewanie zamknęło ten program i ponad 20 już gotowych rajdówek wyrzuciło na złom. Ale decyzja Niemców jest chyba największym zaskoczeniem?
Oczywiście, że tak. W zasadzie odbyło się to bezpośrednio przed ostatnim posiedzeniem Komisji WRC w Paryżu na początku listopada. Tak naprawdę do tego czasu nic na to nie wskazywało. W sierpniu VW powołał nowego koordynatora teamu na kolejne lata – Sven Smeets zastąpił na tym stanowisku Josta Capito. Dodatkowo wycofanie ze względów ekonomicznych byłoby jak najbardziej zrozumiałe przed całym procesem budowania praktycznie nowego samochodu na lata 2017–2019. Ale ten projekt został przez VW ukończony, co z pewnością wymagało bardzo znacznych nakładów finansowych, po czym tuż przed nowym sezonem samochód nie zostaje homologowany i nie będzie używany w przyszłym roku. Dla mnie jest to naprawdę zaskakująca sytuacja, również ze względu na pozostawienie na lodzie trzech klasowych zawodników VW (Ogier, Mikkelsen, Latvala), co w momencie zamykania składów fabrycznych ekip postawiło ich w bardzo trudnej sytuacji.

Wracając na krajowe podwórko – jak komentuje Pan wydarzenia z końcówki sezonu 2016? Najpierw kontrowersyjne decyzje co do ukarania dwóch załóg za zewnętrzną pomoc podczas Rajdu Dolnośląskiego, a potem jawny rokosz ze strony kilku czołowych kierowców, nawołujących do bojkotu Rajdu Arłamów?
Główna Komisja Sportu Samochodowego PZM miała bardzo twardy orzech do zgryzienia. Dwie niespójne ze sobą decyzje Zespołu Sędziów Sportowych podjęte w czasie 50. Rajdu Dolnośląskiego wywołały wielką falę emocji w środowisku rajdowym. Wydaje mi się, że przyjęte przez GKSS końcowe rozwiązanie było jedynym słusznym. A co do bojkotu Rajdu Arłamów nie chcę się wypowiadać. Jestem jednak przekonany, że ci zawodnicy, którzy wzięli w tej imprezie udział, nie żałują swojej decyzji, gdyż przygotowane przez organizatora trasy w okolicach Birczy, Pruchnika, Przemyśla i Ustrzyk Górnych należą do najtrudniejszych w Polsce.

Automobilklub Rzeszowski niedawno uroczyście obchodził 70-lecie. Ten klub jest krajowym potentatem pod względem organizacyjnym – urządza aż dwie rundy RSMP (z czego Rajd Rzeszowski jest też wliczany do ERC) i po jednej rundzie Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych i Mistrzostw Polski Pojazdów Zabytkowych. Z drugiej strony z szerokiej do niedawna kadry zawodników, którzy zdobywali seryjnie mistrzowskie tytuły, na tę chwilę pozostała w Automobilklubie Rzeszowskim zaledwie garstka. Czy Pan – jako prezes tak zasłużonego klubu – nie żałuje tego?
Oczywiście, że żałuję. Nie mam jednak wpływu na decyzje zawodników, dotyczące zmian klubowych. W tym momencie jako klub nie jesteśmy w stanie zapewnić realnego wsparcia finansowego zawodnikom, reprezentującym nasze barwy. Nie chcemy również utrudniać ich startów, więc jeśli tylko mają z innego klubu jakąś interesującą propozycję, nie stajemy na ich drodze i wyrażamy zgodę na zmianę barw klubowych. Wiemy, jak trudno w dzisiejszych czasach o sponsorów. Wszystkie nasze siły w tej kwestii przenosimy na organizację imprez i mam nadzieję, że robimy to dobrze – ku zadowoleniu uczestników, widzów oraz naszych partnerów i sponsorów.

Rozmawiał: Grzegorz Chmielewski
Fot.: Łukasz Miklasiński