Podróż samochodem, nawet krótka, rzadko przebiega w ciszy. Prawdopodobnie większość kierowców po wejściu do samochodu i uruchomieniu silnika usłyszy swoją ulubioną stację radiową, muzykę albo podcast. Chciałoby się powiedzieć, że nie zawsze tak było, ale…
Pierwsze komercyjne rozgłośnie radiowe w USA rozpoczęły nadawanie w roku 1920. W tym samym roku właściciele odbiorników radiowych i samochodów zaczęli eksperymentować z połączeniem jednych i drugich, choć nie było to łatwe.
Odbiorniki radiowe były duże, ciężkie i potrzebowały zasilania prądem o napięciu przekraczającym 100 V. Wynikało to z właściwości lamp elektronowych, które były jedynymi dostępnymi wówczas elementami umożliwiającymi zbudowanie wzmacniacza. Lampy miniaturowe i subminiaturowe o obniżonym napięciu anodowym oraz przetwornice napięcia pojawiły się znacznie później.
Nie przeszkodziło to producentom samochodów w poszukiwaniu doraźnych rozwiązań. Już w 1922 roku Chevrolet wyprodukował model Radio Sedan z odbiornikiem firmy Westinghouse, anteną umieszczoną pod dachem, ciężkimi bateriami zamontowanymi pod przednimi fotelami i głośnikami tubowymi z tyłu. Tym samym rozpoczął się wyścig, który trwa do dzisiaj. Kolejne konstrukcje powstawały bardzo szybko w USA (już rok później) i w Australii (w 1924). Istnieje wiele sprzecznych wersji i dat, a firmy prześcigają się w udowadnianiu swojego pierwszeństwa w tym zakresie, ale nie zmienia to faktu, że już na początku lat 30. XX wieku można było kupić Cadillaca albo GM z radiem zainstalowanym w fabryce.
Później postęp następował skokowo w reakcji na kolejne wynalazki odmieniające oblicze elektroniki i umożliwiające miniaturyzację: tranzystory, układy scalone, cyfryzację sygnału, pierwsze mikroprocesory i mikrokontrolery. Zmniejszały się rozmiary urządzeń i pobór prądu, a wzrastały odporność na zakłócenia i zawartość szumów w sygnale. Muzyka, która wcześniej mogła być co najwyżej stereofoniczna, zaczęła spełniać kryteria standardów hi-fi.
Nośniki
Wiadomości najlepiej słucha się na żywo, natomiast muzykę można z powodzeniem odtwarzać z nośników (dzisiaj powiedzielibyśmy „offline”). W samochodach montowano (albo próbowano montować) urządzenia wykorzystujące niemal wszystkie wymyślone przez człowieka nośniki dźwięku: poczynając od płyt winylowych, które – ze względu na wrażliwość igły gramofonowej na drgania – na pozór wydają się całkowicie wykluczone. Konstruktorzy podjęli jednak to wyzwanie.
W latach 1956–1959 gramofony Highway Hi-Fi można było zamawiać jako fabryczne wyposażenie samochodów: Chrysler, Plymouth, Dodge i DeSoto. Mniej więcej w tym samym okresie w brytyjskich samochodach montowano urządzenia Philips Norelco Auto-Mignon.
Później muzyczny świat zaczął doceniać zalety zapisu na taśmie magnetycznej. W domach pojawiły się magnetofony szpulowe, ale próby upchnięcia ich w samochodzie nigdy nie dały przyzwoitych efektów. Wymyślono rozwiązanie pośrednie: kasetę załadowaną taśmą magnetyczną ułożoną w zamkniętej pętli. Na taśmie można było zapisać 4, a w późniejszych wersjach (Stereo 8) 8 ścieżek. Równolegle sprzedawano urządzenia (komponenty wieży) do nagrywania tych kaset. Można więc było odtwarzać w aucie kasetę z własną składanką albo ulubionymi audycjami nagranymi z radia. Takie rozwiązania były popularne od lat 60. aż do początku lat 80., kiedy wyparły je o wiele bardziej poręczne kasety magnetofonowe.
Późniejszy rozwój postępował szybko. W 1984 roku Pioneer zaprezentował urządzenie CDX-1, pierwszy samochodowy odtwarzacz płyt CD. W latach 90. zaczęto sprzedawać radioodbiorniki z odtwarzaczami dysków magnetooptycznych MD (MiniDisk) w standardzie Sony. Nieco później pojawiły się odtwarzacze MP3, początkowo odczytujące pliki z płyt CD, a później z pamięci USB.
Akustyka
Bardzo szybko okazało się, że wszyscy amatorzy muzyki mają podobne wymagania dotyczące jakości i komfortu odsłuchu, ale warunki akustyczne panujące w samochodach są krańcowo różne od domowych. Pojawiły się problemy z izolacją akustyczną głośnego silnika, tłumieniem dźwięków wytwarzanych przez koła, szumu wiatru za oknem. Samo zwiększanie mocy głośników nie wystarczało. Zaczęto eksperymentować z różnymi układami głośników, kształtowaniem charakterystyki częstotliwościowej i okazało się, że różne elementy wyposażenia kabiny wpadają w rezonans przy częstotliwościach drgań leżących w zakresie akustycznym. Trzeba było je identyfikować i eliminować.
Zakres niezbędnej wiedzy, potrzebnych materiałów i specjalnych technologii okazał się tak szeroki, że powstała nowa podbranża przemysłu elektronicznego. Pojawiły się firmy specjalizujące się w wytwarzaniu i montowaniu samochodowych systemów elektroakustycznych.
Car audio
W tej branży przodują potentaci, czyli firmy takie jak: Pioneer, Yamaha, KENWOOD, Blaupunkt, Nakamichi, Sony, Audison, Harman/Kardon i wiele innych. Historia car audio to także historia firm, często początkowo niewielkich, które postanowiły zająć bardzo atrakcyjną niszę, jak duńska DynaRadio, u której w roku 1994 Volvo zamówiło system hi-fi do modelu C70 Coupé.
Car audio, w powiązaniu z autotuningiem, pozwala dobrze zarabiać specjalistom i utalentowanym amatorom, a także producentom sprzętu i firmom koncentrującym się na doborze, montażu i regulowaniu komponentów.
Car audio to także imprezy, zloty, targi, pokazy produktów, a dla niektórych osób także sposób na życie. Elektroakustyka to branża, w której – obok koneserów – zdarzają się także wyznawcy – ludzie, którzy są przekonani o swojej nadprzyrodzonej wrażliwości na muzykę, a utwierdzają się w tym przekonaniu, wydając naprawdę duże kwoty na sprzęt i usługi.
Możliwości w tej dziedzinie są właściwie nieograniczone, dlatego montaż, tuning i realizacja indywidualnych zleceń w branży car audio jest interesującym pomysłem na podstawową lub dodatkową działalność dla osób posiadających kwalifikacje w zakresie elektroniki i elektroakustyki. Klienci bywają trudni, a w każdym razie wymagający, ale akceptowalne przez nich ceny urządzeń i usług są wyższe niż gdzie indziej.
Przyszłość samochodowych centrów rozrywki
Jaka będzie przyszłość samochodowych centrów rozrywki? Co nieco możemy przewidzieć, analizując rozwiązania pojawiające się na rynku. Niektóre pomysły mają oczywiste zalety (lub wady), inne są dyskusyjne. O tym, które z nich przetrwają, zdecyduje rynek i preferencje konsumentów, a także (oby) studia nad bezpieczeństwem eksploatacji pojazdów. Poniżej kilka przykładów.
Systemy audio-wideo coraz częściej mają interfejs wspólny z innymi systemami pojazdu i coraz częściej jest nim ciekłokrystaliczny, dotykowy ekran, umieszczony gdzieś pośrodku deski rozdzielczej. Jednocześnie można zauważyć tendencję do rezygnacji z tradycyjnych sposobów sterowania: pokręteł, przycisków i suwaków.
Przewaga manipulatorów wymagających dotknięcia polega na tym, że cały czas znajdują się one w tym samym miejscu i można je zlokalizować dotykiem bez odrywania wzroku od tego, co dzieje się w otoczeniu pojazdu. Na ekran trzeba najpierw popatrzeć, żeby ustalić, w którym miejscu trzeba go dotknąć, a w tym czasie kierowca nie kontroluje sytuacji na drodze.
Prędzej czy później ktoś uzna, że tradycyjne przełączniki i manipulatory mają wystarczająco dużo zalet, aby zatrzymać je w samochodzie. Jeśli ktoś ma wątpliwości, niech obejrzy zdjęcia kokpitu nowoczesnego samolotu wojskowego lub pasażerskiego. Informacje w tych samolotach są co prawda prezentowane na ekranach (często są to ekrany dotykowe), jednak wokół pilota pełno jest przełączników, pokręteł i dźwigni. Jest tak nie dlatego, że technicznie nie można ich zastąpić ikonkami na ekranie, ale dlatego, że w sytuacji zagrożenia pilotowi łatwiej jest wykonać wytrenowany ruch ręką, niż szukać ikon na ekranie. I może to zrobić, obserwując wskaźniki albo pas startowy.
Inna kwestia to źródło danych dla systemów odtwarzających muzykę i obraz. Po wspomnianych wcześniej płytach, kasetach, dyskach i przenośnych pamięciach nadchodzi czas streamingu i przesyłania plików przez Internet. Producenci coraz częściej i coraz śmielej zakładają, że ich pojazd przez większą część swojego istnienia będzie znajdował się w zasięgu jakiegoś urządzenia udostępniającego Internet. Najczęściej będzie to sieć komórkowa. Skoro tak, to prędzej czy później z pojazdów znikną tradycyjne odbiorniki radiowe. Po co bowiem utrzymywać urządzenie odbierające sygnał bezpośrednio z nadajnika FM? Taki sygnał jest niestabilny i czasem zanika, a zasięg stacji jest ograniczony. W Internecie zawsze można odnaleźć streaming swojej ulubionej stacji – bez względu na odległość. Zawsze też można pobrać pliki ze swojego archiwum w chmurze. Wystarczy spełnić jeden warunek: trzeba być online.
Kolejna zmiana to dostęp kierowcy do treści wideo. Obecnie samochody niechętnie pokazują filmy na wyświetlaczach znajdujących się w zasięgu wzroku kierowcy, o ile samochód nie jest zaparkowany, ale już w pojazdach autonomicznych bezwzględne przeciwwskazania do odrywania wzroku od jezdni znikną. Taki samochód powinien być jednak na tyle „mądry”, żeby wiedzieć, kiedy przerwać człowiekowi seans i poprosić go o pomoc i reakcję.
Jedno jest pewne: samochodowe systemy audio przeszły długą drogę ewolucji, a producenci samochodów będą starali się dostosować do nowych technologii i preferencji klientów. Możemy się zatem spodziewać, że ta branża nadal będzie się dynamicznie rozwijała.
Piotr Kołaczek