Terenowe rajdy samochodowe mają różne oblicza. Mogą mieć charakter przeprawowy, jak np. uważane za klasykę swojego gatunku rajdy Camel Trophy.

Imprezy Camela już nie są rozgrywane. Odbywały się one w najbardziej niedostępnych i najdzikszych zakątkach świata (m.in. Amazonia, Borneo, Zair, Syberia), na trasach niewyobrażalnie trudnych, wymagających budowania prowizorycznych mostów, linowych przepraw, mozolnego brodzenia w bagniskach, wydobywania pojazdów wciągarkami. Sukcesorem rajdów Camel Trophy stały się zawody G4 Challenge.

Na pełny gaz

Zgoła inną formą są szybkościowe rajdy terenowe. – Dla mnie właśnie to jest kwintesencją sportu samochodowego. To tak, jakby na rajd płaski, drogowy, który rozgrywa się w „dwóch wymiarach”, nałożyć trzeci wymiar w postaci szeregu trudności w formie podjazdów, dziur, przełomów, piaszczystych kolein, brodów, w dodatku na różnych rodzajach nawierzchni – tak objaśnia tę dyscyplinę Patryk Łoszewski, w przeszłości czołowy polski zawodnik rajdów terenowych. – To jest taki sport, w którym nadal bardzo liczą się umiejętności załogi – zarówno kierowcy, jak i pilota/nawigatora. Sprzęt odgrywa oczywiście dużą rolę, ale dominuje czynnik ludzki. Zaś jeśli chodzi o sprzęt, to wciąż jest to taka dyscyplina, w której mniejsze teamy mogą nawiązać walkę z największymi. To także sport wymagający bardzo wszechstronnego przygotowania, w tym fizycznej wytrzymałości, co zawsze mnie do niego przyciągało. Gdy pyta mnie ktoś, kto nigdy nie miał okazji ścigać się w terenie, jak to jest jechać autem cross-country, wtedy zawsze robię następujące porównanie: jadąc autostradą z prędkością 140 km/h, spójrz na teren, który mijasz za oknami samochodu – pola, wzniesienia, rowy – i wyobraź sobie, że z taką samą szybkością masz jechać po tych bezdrożach, a nie po równym asfalcie. W dodatku, nie wiedząc, co cię czeka, bo (o czym mało kto wie) notatki nawigacyjne, które organizatorzy dostarczają załodze na starcie, są bardzo lakoniczne, jedynie wyznaczają generalny kierunek jazdy, ale nie uwzględniają szeregu przeszkód, więc dostosowanie prędkości do charakteru trasy zależy przede wszystkim od szybkich decyzji załogi. Moc wrażeń i emocji, których dostarcza taka jazda, jest naprawdę niesamowita. Jednocześnie auta są wolniejsze niż rajdówki drogowe, przez co wypadki w tym sporcie mają zazwyczaj lżejsze skutki i ogólnie biorąc ten sport jest relatywnie bezpieczny.

Baja jako wzorzec

Szybkościowe rajdy terenowe są powszechnie określane terminem „baja”, to słowo jest współcześnie na ustach całego środowiska off-roadu. Skąd się wzięło, co oznacza?
Jeszcze w latach 60. XX wieku popularność w Północnej Ameryce zaczęły zdobywać trwające non stop długodystansowe wyścigi, prowadzące bezdrożami, drogami terenowymi, wydmami, korytami wyschniętych rzek, górskimi przełęczami, brukowanymi jezdniami. Najsłynniejszy stał się rozgrywany corocznie w listopadzie wyścig Baja California (nazwa od meksykańskiego stanu Dolna Kalifornia czyli właśnie Baja Kalifornia).
Pierwsze zawody na półwyspie Kalifornia odbyły się w roku 1967. W kategorii samochodów wygrali Vic Wilson i Ted Mangels (Meyers Manx VW), w klasie jednośladów J.N. Roberts i Malcolm Smith (Husqvarna). Wyścig z Tijuany do La Paz liczył 849 mil (1366 km). Dystans imprezy może liczyć ok. 1000 mil (1600 km) i prowadzić z Tijuany, Ensenady lub Mexicali do La Paz. Druga możliwość to krótsze trasy (830 mil=1340 km) wokół Ensenady albo Mexicali. Oficjalna nazwa zawodów to Baja 1000.
Na liście zwycięzców są wielkie sławy na czele z Parneli Jonesem (gwiazda torowych wyścigów Indianapolis) czy rodzinnym teamem Bob Gordon, Robyn Gordon i Robby Gordon. Wśród uczestników byli m.in.: Roberto Guerrero, Rick Mears, Rod Millen, Gunnar Nilsson, Travis Pastrana, Armin Schwarz, Johnny Unser czy Jimmy Vaser – to wszystko bardzo znaczące postacie świata sportów motorowych.
Sławni aktorzy i pasjonaci sportów motorowych, Steve McQuinn i Paul Newman, też ścigali się w Baja 1000. Jednym z najsłynniejszych uczestników był Eric Carlsson. Szwed dokonał nie lada wyczynu; w 1969 był trzeci, rok później piąty – a jechał w stawce specjalnie konstruowanych maszyn niemal seryjnym, przednionapędowym Saabem 96 V4!
W Baja 1000 jeżdżą bardzo różne kategorie pojazdów – od motocykli przez quady, od samochodów osobowych po ciężarówki, a liberalne regulaminy techniczne pozwalają na bardzo szeroki zakres przeróbek, jak również na korzystanie z maszyn, budowanych specjalnie do tych zawodów.

Herosi tego sportu

Dla Patryka Łoszewskiego, gdy spogląda na całą czterdziestoletnią historię rajdów cross-country, niekwestionowanym największym autorytetem w tej dyscyplinie jest liczący obecnie 53 lata Francuz Stephane Peterhansel. Jego wyczyny i osiągnięcia są po prostu trudne do wyobrażenia. W samych tylko rajdach Dakar startował blisko trzydziestokrotnie! W tych najtrudniejszych zawodach świata zwyciężył trzynastokrotnie, w tym sześć razy w kategorii motocykli i siedem w klasyfikacji samochodów.
– Dla mnie to także dowód, że liczy się przede wszystkim kierowca, a dopiero na drugim miejscu jest sprzęt. Choć oczywiście dobry kierowca nie wsiada do słabego sprzętu. Natomiast nigdy nie kryję podziwu dla motocyklistów startujących w Rajdzie Dakar. Poziom ryzyka przy takiej jeździe na motocyklu jest ogromny. Tutaj największym autorytetem jest niewątpliwie Marc Coma – dodaje Łoszewski.
W jego opinii spośród Polaków największe zasługi ma niewątpliwie Krzysztof Hołowczyc, bo wprowadził ten sport w naszym kraju na inny, wcześniej dla nikogo nieosiągalny poziom. Wielkie osiągnięcia miał też Łukasz Komornicki. Było to w czasach, kiedy tym sportem interesowała się w Polsce garstka ludzi, a on już wówczas brał udział w największych rajdach świata i startował świetnymi samochodami. Natomiast za najlepszego kierowcę terenowego Łoszewski uważa Pawła Oleszczaka; niestety nigdy nie było mu dane zasiąść za kierownicą auta, które mogłoby wygrywać rajdy międzynarodowe, natomiast jego talent i zmysł prowadzenia auta w trudnym terenie były imponujące.
Łoszewski nie tai, że także dla niego start w Rajdzie Dakar to faktycznie skryte marzenie, ale ma ono bardzo konkretną postać. Musiałby startować jako kierowca samochodu, najchętniej własnej konstrukcji i w ramach własnego zespołu. Przy tym taki samochód musiałby być w pełni konkurencyjny. Ta sztuka udała się tylko kilku osobom, jak Francuz Jean-Louis Schlesser czy Czech Miroslav Zapletal, którzy zbudowali oryginalne konstrukcje.
– Zupełnie nie interesowałby mnie start tylko dla przejechania trasy, ani np. w charakterze nawigatora innego kierowcy. Oczywiście rozumiem ludzi, którzy chcą po prostu zmierzyć się z wyzwaniami tego rajdu, taka jest przecież większość załóg stających na starcie, ale dla mnie cross-country to dyscyplina sportu wyczynowego, nierozerwalnie związana z rywalizacją. Chodzi o jak najszybsze przejechanie wyznaczonego terenu. Walory przyrodnicze czy aspekty przeżywania przygód realizuję w inny sposób – biegam w górskich ultramaratonach; tam człowiek jest dużo bliżej przyrody, a poznaje się nie mniej egzotyczne miejsca, niż zza okien samochodu – kończy Patryk Łoszewski.

Polacy mają smykałkę

Wielką postacią rajdów terenowych jest bez wątpienia 52-letni Rafał Sonik. W rajdach quadów zaczął startować pod koniec lat 90. Był jednym z inicjatorów oraz pierwszym prezesem Polskiego Stowarzyszenia Czterokołowców ATV Polska.
Sonik to dziesięciokrotny uczestnik Rajdu Dakar – w tej najsławniejszej i najtrudniejszej imprezie zadebiutował w roku 2009; czterokrotnie plasował się na podium, a w 2015 został zwycięzcą Dakaru w klasyfikacji quadów. Ma na koncie wygrane w Rajdzie Brazylii i Rajdzie Tunezji (2010), Rajdzie Kataru (2012), Rajdzie Maroka, Rajdzie Argentyny, Rajdzie Kataru i Rajdzie Sardynii (2013), Rajdzie Maroka, Rajdzie Sardynii, Rajdzie Faraonów i w Abu Dhabi Desert Challenge (2014), Rajdzie Maroka i Rajdzie Kataru (2015), Rajdzie Chile i Abu Dhabi Sesert Challenge (2016). Jest triumfatorem Pucharu Świata FIM cross-country quads (nieoficjalne mistrzostwa świata) w latach 2010 i 2013–16.

Na gwiazdę dużego formatu wyrasta 33-letni Jakub Przygoński. Najpierw ścigał się na motocyklach (motocross, enduro), od 2015 startuje samochodami – zresztą nie tylko w rajdach terenowych, ale także w driftingu. Ma w dorobku piąte miejsce w Rajdzie Dakar (2018) oraz drugą lokatę w Pucharze Świata FIA cross-country rallies (2017).

Piękną przygodę w rajdach terenowych ma za sobą także Adam Małysz. Ambitne wyzwania stawia przed sobą Paweł Molgo, który oprócz rajdów terenowych startuje też w rajdach samochodów historycznych na regularność (Rallye Monte Carlo Historique) i w Rajdach Safari Classic.

 


PATRYK ŁOSZEWSKI

W latach 1997–2013 specjalista szybkościowych rajdów terenowych (cross country). Startował przede wszystkim autami budowanymi od podstaw przez zespół rajdowy swego ojca Tomasza Łoszewskiego (który na przełomie lat 90. i 2000. pełnił rolę kierowcy, a potem wielokrotnie był pilotem). Jedną z konstrukcji zespołu był samochód Orca (2005), który przez lata przeszedł wiele ewolucji. Był wyposażony w szereg nowatorskich wtedy w polskich rajdach rozwiązań, m.in. przestrzenną ramę rurową; jako jedyny samochód wygrywający rajdy był wyposażony w silnik wysokoprężny (2007). Pilotami byli: Tomasz Łoszewski, Piotr Brakowiecki, Rafał Marton, Konrad Jęcek.
Uczestniczył w przeszło stu krajowych i zagranicznych rajdach. Startował zarówno w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych, jak i rajdach zagranicznych rangi mistrzostw krajowych oraz Pucharu Świata.
Był mistrzem Polski RMPST 2009, wicemistrzem 2006, wicemistrzem Czech 2008, wielokrotnym mistrzem Polski w różnych klasach. Ma na koncie siedem wygranych rajdów krajowych i zagranicznych rangi mistrzowskiej.
Jedynym startem w rajdach drogowych był start Orką w Warszawskiej Barbórce 2006 (wspólnie z ojcem Tomaszem). Otwierał też Rajd Polski WRC w 2009. Startował w wielu wyścigach terenowych krajowych i zagranicznych, m.in. w 24-godzinnym wyścigu Motomaraton 2013, cyklu H6 w latach 2006–2007, wyścigach Hummer i Mordęga. Reprezentował Automobilklub Krakowski, Klub Samochodów Terenowych „Żubry” Kraków, a główne sukcesy rajdowe odniósł w barwach Automobilklubu Polskiego.


Tekst: Grzegorz Chmielewski