Na tym filmie byłem kilka razy. Nie dlatego, że wspaniały; był raczej atrakcyjnie zrealizowaną bzdurką o najtrudniejszym rajdzie świata.

Japoński „Safari 5000” (1969), w krajach anglosaskich wyświetlany jako „5000 km do sławy”, miał wydumaną intrygę, nie odbiegającą poziomem od marniutkiej polskiej produkcji „Czekam w Monte Carlo”. Ot, rajdowi ignoranci chcieli zadziwić świat filmu… Dlaczego więc warto było chodzić na to do kina? Bo oprócz kiepskiej fabuły były tam z rozmachem pokazane realia afrykańskich zawodów, a wtedy Polacy kochali Safari za sprawą afrykańskich sukcesów Sobiesława Zasady. Reżyser Toshiro Mayuzumi garściami wykorzystywał dokumentalne ujęcia z rajdu, więc w niektórych sekwencjach przewijał się nasz Mistrz za kierownicą Porsche 911 S podczas 17. East African Safari Rally.

W obsadzie – japoński heros tamtych lat Toshiro Mifune, przez sawannę pędzący po sławę w Datsunie 1600 SSS. Prócz niego m.in. Belg Jean-Claude Drouot, Francuzka Emanuele Riva. Po tylu latach zupełnie nie warto pamiętać, o co szło w „Safari 5000”. Ale obejrzeć wtedy Zasadę i jego wiśniowe Porsche z fabryczną rejestracją S J 3217 – wprost bezcenne!

Sobiesław Zasada pojawił się też jako niewymieniony z nazwiska rajdowiec w filmie „Czekam w Monte Carlo” (też z 1969). Reżyserowi Julianowi Dziedzinie udało się zwołać czołowych polskich amantów tamtych lat (Stanisław Zaczyk, Andrzej Kopiczyński, Krzysztof Chamiec), realizacja scen imitujących Rajd Monte Carlo odbywała się w plenerach Beskidów (okolice Wisły, Szczyrku, Krynicy) i Podtatrza, ale także w Warszawie i w Monte Carlo. Wydumany scenariusz był dość odległy od realiów ówczesnego sportu samochodowego, do tego dość schematyczne intryga obyczajowa (żona kierowcy romansuje z pilotem). Szału nie było…

Znacznie lepiej udał się obraz „Kobieta i mężczyzna” (1966), ale to była produkcja francuska, do tego w reżyserii Claude’a Leloucha (zarazem producenta, scenarzysty, operatora i montażysty tego filmu). Jako tytułowa kobieta – wielka gwiazda tamtych lat Anouk Aimee, jako mężczyzna – Jean-Louis Trintignant w roli faceta po ciężkich przejściach w sporcie samochodowym. W sumie – Złota Palma na festiwalu w Cannes i dwa Oscary (za najlepszy film zagraniczny i za scenariusz). 90-letni obecnie Jean-Louis Trintignant był nie tylko bratankiem znanych kierowców wyścigowych – Louisa (w 1933 zginął na torze Peronne w Pikardii) i Maurice’a (w latach 1950-64 czołowy zawodnik F1), ale i on sam zanim wybrał karierę filmową też miał doświadczenia wyczynowego kierowcy.

Szkot Jackie Stewart był trzykrotnie mistrzem świata F1 (1969, 1971, 1973). Przyjaźnił się z nim Roman Polański, który postanowił nakręcić dokument o Stewarcie – i dopiął tego podczas wyścigu o GP Monako w 1971. W filmie „Weekend z mistrzem” przewijają się nie tylko znani kierowcy (w tym Graham Hill), ale także sławy popkultury – aktorka Joan Collins czy Ringo Starr, perkusista Beatlesów.

Dokumentem jest również „Senna” – obraz z 2010 o wielkim brazylijskim kierowcy F1, zrealizowany przez Asifa Kapadię. Reżyser sięgnął obficie po zapomniane materiały archiwalne, w tym także pochodzące z prywatnych zasobów Berniego Ecclestone’a, byłego szefa F1. Wyjątkowo trafna i prawdziwa biografia tragicznie zmarłego Ayrtona Senny.

Steve McQueen (1930-1980), hollywoodzka gwiazda największego formatu, był zarazem fanem motoryzacji, a w szczególności sportów motorowych. Do historii kinematografii wszedł m.in. dzięki roli policyjnego detektywa Franka Bullitta i ekscytujących pościgów samochodowych wśród zaułków San Francisco. Kryminał „Bullitt” (1968) w reżyserii Petera Yatesa stał się klasyką gatunku. McQueen za kierownicą Forda Mustanga tylko w niektórych ujęciach ustąpił miejsca profesjonalnemu kaskaderowi (był nim Bud Ekins), w większości scen kierował sam. Ciekawostka: kiedy w 1993 do salonów wjechała czwarta generacja Mustangów, koncern Ford sięgnął do „Bullitta” sprzed ćwierćwiecza, by promować nowy model. Sztuczka polegała na tym, że filmowe sceny z mrożących krew w żyłach gonitw w scenerii malowniczych zakątków San Francisco w pierwszym modelu Mustanga, zostały komputerowo przetworzone i w ten sposób ujrzeliśmy nieboszczyka Steve’a, brawurowo powożącego nową wersją Mustanga. W 2018 (z okazji 50-lecia premiery filmu) ukazała się specjalna edycja limitowana współczesnego Mustanga w kolorze dark highland green (takim samym, jak Mustang w filmie) i z silnikiem V8 5 dm3/475 KM.
McQueen miał zresztą świetne predyspozycje do jazdy wyczynowej. W młodości startował motocyklem w drogowych wyścigach Baja 1000 oraz Mint 400 i swe umiejętności w tej dziedzinie zademonstrował w dramatycznych scenach ucieczki z obozu jenieckiego w wojennym dramacie „Wielka ucieczka” (1963) w reżyserii Johna Sturgesa. Wcielił się w rolę kpt. Hiltsa, amerykańskiego lotnika (w cywilu chemika). Film (nominowany do Złotego Globu) był oparty na wydarzeniach, do których doszło podczas II wojny światowej w niemieckim stalagu Luft III w okolicach Żagania. Więziono tam lotników z Wielkiej Brytanii, Kanady, USA, Nowej Zelandii, RPA, Holandii, Belgii, Australii, Norwegii, Czechosłowacji, Litwy, Grecji i Polski. Grupa jeńców wydrążyła tunel ucieczkowy długi na 111 metrów. Dwuczęściowy dramat filmowy opowiada o wydarzeniach z tym związanych. Oczywiście ekranowe przygody odbiegają od realiów topograficznych okolic Żagania, stąd w „Wielkiej ucieczce” niektórzy jeńcy przedostają się przez Alpy do Szwajcarii, a inni przez Pireneje przedzierają się do Hiszpanii.

Jako miłośnik motocykli offroadowych McQueen własnym sumptem wyekwipował reprezentację USA na motocyklową Sześciodniówkę FIM w latach sześćdziesiątych. Ale największą miłością i pasją aktora były sportowe auta – w swej kolekcji miał m.in. Porsche 356, Ferrari 250 Lusso Berlinetta, Jaguar D-type XKSS. Mimo kontuzji motocyklowej (noga w gipsie), wystartował w 1970 w Porsche 908/02 w sławnym wyścigu torowym „12 hours Seebring” w parze z renomowanym amerykańskim kierowcą Peterem Revsonem (1939-1974); zwyciężyli w klasie i zajęli drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. W 1971 był producentem i zagrał główną rolę w pełnometrażowym filmie akcji „Le Mans” (reż. Lee H. Katzin). Ten obraz uchodzi do dziś za wyjątkowe dzieło, traktujące o sporcie samochodowym. Zresztą McQueen miał szczery zamiar, by wystartować w wyścigu 24 godziny Le Mans w 1970 u boku Jackie Stewarta w Porsche 917, ale rzeczywistego ścigania na torze nie dało się pogodzić z realizowaniem filmu.

Kolejnym hollywoodzkim gwiazdorem, bez reszty owładniętym samochodową pasją, był Paul Newman (1925-2008). Miał 47 lat, gdy w 1972 z profesjonalną licencją zadebiutował na torze. W 1979 był drugi w wyścigu 24 godziny Le Mans, zaś w 1995 (jako 70-latek!!!) wygrał klasę i zajął trzecie miejsce w 24-godzinnym wyścigu na torze Daytona. Newman był współwłaścicielem stajni wyścigowej Newman/Haas Racing, założonej w 1983 dla uczestniczenia w amerykańskiej serii wyścigowej CART.W barwach tego zespołu startowali liczni sławni zawodnicy, m.in. Mario Andretti, Alan Jones, Michael Andretti, Teo Fabi, Nigel Mansell, Cristian Fittipaldi, Sebastien Bourdais.

Wielkim fanem automobilizmu był Johnny Hallyday (1943-2017), popularny francuski rockman, kompozytor, aktor i kolekcjoner sportowych aut – w swych zbiorach miał m.in. Triumpha TR3, Jaguara E-type, Matrę, Marcosa. W 1967 w Fordzie Mustangu wystartował w 36. Rajdzie Monte Carlo u boku Henriego Chemin (to kierowcy zespołu Ford France, który rok wcześniej uczestniczył w RMC, jadąc ze znanym z filmu „Kobieta i mężczyzna” Jean-Louis Trintignant jako pilotem!), lecz załoga nie została sklasyfikowana (wykluczenie z powodu nieregulaminowego ogumienia). Hallyday (prawdziwe nazwisko Jean-Philippe Smet) potem jeszcze parokrotnie stawał na starcie francuskich rajdów i wyścigów, ale bez sukcesów.

Najnowszy motyw wyczynowego automobilizmu w świecie kina to „Le Mans ‘66” (angielski tytuł „Ford v. Ferrari”) o wyzwalającej wielkie emocje rywalizacji wyścigowych potęg. Ford GT 40 pokonuje włoską potęgę Ferrari 275 GTB Competizione, a w tle wielki zapał i ambicje konstruktorów i kierowców. Sportowy dramat produkcji USA (2019) w reżyserii Jamesa Mangolda zdobył dwa Oscary (za montaż i za dźwięk), a przede wszystkim zachwycił entuzjastów sportu samochodowego. Na polskie ekrany trafił w listopadzie 2019.

Grzegorz Chmielewski

 

Fot. Archiwum Sobiesława Zasady

Fot. Grzegorz Chmielewski