Pracują z nami i mają swoje niesamowite pasje, o których zechcieli nam opowiedzieć. Budujemy społeczność ELIT z hashtagiem #TeamELIT i #silniejsirazem. Kolejną osobą, która podzieliła się z nami swoją wyjątkową pasją, jest Tomasz Góra. Historię Tomasza, podobnie jak wypowiedź Krzysztofa z poprzedniego wydania, czyta się jednym tchem. Zapraszamy…

„Jeśli raz posmakowałeś latania, będziesz już zawsze chodził z oczami utkwionymi w niebo, bo tam byłeś i zawsze będziesz chciał tam wrócić”
Leonardo Da Vinci

Spełniamy swoje marzenia i plany. Jedni robią to szybko i znajdują się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie; ja do spadochroniarstwa „dojrzewałem” przez wiele lat, bo swój pierwszy skok oddałem już po 40. roku życia. („Kryzys wieku średniego” – to zdanie mojej żony, ale ja uważam, że on jest jeszcze przede mną).
Szkolenie w ramach kursu Skoczka Spadochronowego Służb Ochrony zaczyna się jednym dniem teorii, w czasie którego omawia się wszystkie możliwe sytuacje awaryjne, które mogą cię spotkać (czyli co robić, gdy nie jest dobrze). W kolejnych dniach odbywa się tzw. zaprawa na sucho, następnie ćwiczenia na makiecie samolotu i podwieszonych uprzężach. Kurs kończy się egzaminem. Jeśli zakończy się on wynikiem pozytywnym, wówczas można wsiadać do samolotu.
Pierwsze skoki w metodzie szkolenia „static line” polegają na tym, że czasza główna otwierana jest przez linę desantową przypiętą do samolotu bezpośrednio po opuszczeniu pokładu. Oddzielenie się od samolotu i lądowanie to dwa kluczowe zagadnienia dla bezpieczeństwa pierwszych skoków. Jesienią 2017 roku wyskoczyłem pierwszy raz z legendarnego samolotu AN-2. Haczyk został połknięty i od tego czasu skoki stały się moją pasją.

Skoki dla mnie to także możliwość samodoskonalenia. Nawet gdy instruktor prowadzący ocenia skok jako dobry, zawsze można coś poprawić, gdyż drobne korekty sylwetki podczas skoku bywają kluczowe.

Weekendowe wizyty na lotnisku w Pobiedniku Wielkim k. Krakowa, gdzie działa szkoła Kraksky, stały się dla mnie tradycją. Podczas mojego pierwszego skoku „free fall” miało miejsce nieprawidłowe otwarcie czasy głównej. Godziny ćwiczeń naziemnych nie poszły w las – wdrożyłem procedurę awaryjną i wylądowałem na spadochronie zapasowym. Jak mówią moi instruktorzy: „straciłeś dziewictwo”. Adrenalina i emocje niezapomniane!

Spadochroniarstwo to bezpieczny sport – wg zasady „safety first”. Wyczynowcem pewnie nie będę, ale rekreacyjne skoki dają wiele radości. Skaczemy na bezpiecznych, dużych, szkolnych spadochronach.

„Free fall” daje najwięcej emocji. Pędzisz do ziemi z prędkością ok. 200 km/h, wykonując zaplanowane przed skokiem zadania, na wysokości ok. 1200 m otwierasz czaszę, a po procedurach kontrolnych możesz podziwiać widoki. Świat z góry wygląda o wiele lepiej niż na poziomie gruntu.
Cytując tekst piosenki „Za mgłą” zespołu KSU:
„Tam na dole zostało wszystko.
Wszystko to, co cię męczy.
Patrząc z góry wokoło,
Świat wydaje się lepszy”.

Skydiving to spory relaks, chwilowe oderwanie się od rzeczywistości. Po weekendzie spędzonym na lotnisku człowiek zaczyna nowy tydzień pełen energii i zapału do działania.


Serdecznie dziękujemy Tomaszowi za podzielenie się z nami historią pięknej pasji do skoków. Jednocześnie zapraszamy wszystkich naszych kolegów i koleżanki, którzy również zechcieliby nam opowiedzieć o swoich zainteresowaniach, pozwalających im na chwilę oderwać się od rzeczywistości, do kontaktu z działem marketingu. Bardzo chętnie opiszemy Waszą historię w kolejnym numerze.