Rozmowa ze zwycięzcą 3. edycji konkursu Supermechanik ELIT 2018 – Andrzejem Cichoniem, właścicielem warsztatu Mechanika Pojazdowa Service AC z Zawady koło Dębicy.

To Pana trzeci udział w konkursie Supermechanik. Przed rokiem zakwalifikował się Pan do półfinałowej dziesiątki, w tym roku był finał. Jak Pan ocenia skalę trudności wszystkich edycji?

Skala trudności była podobna, jednak w tym roku, zwłaszcza w teście rozwiązywanym przez stu uczestników, było dużo pytań dotyczących konkretnych usterek w określonych samochodach. Bez wątpienia dało to fory osobom na co dzień pracującym w warsztatach.
Dobrze oceniam też to, że w półfinale wszyscy odpowiadaliśmy na te same pytania, więc szanse były równe. Z perspektywy czasu oceniam, że stosunkowo proste było też zadanie finałowe, o czym świadczy fakt, że obaj uruchomiliśmy samochody. Jak pamiętamy, w pierwszej edycji nie udało się to żadnemu z finalistów. Myślę, że nie tak prosto jest nie tylko usunąć spreparowane usterki, ale wymyślić, jak „zepsuć” samochód!

Tegoroczny finał konkursu był bardzo emocjonujący: konkurent jako pierwszy uruchomił samochód, ale popełnił błąd w trakcie przygotowywania go do wydania klientowi. Były chwile zwątpienia? Czy na tym przykładzie potwierdziło się przysłowie „spiesz się powoli”?

Tak się złożyło, że niechcący wprowadziłem do finałowej rozgrywki element dramaturgii. Na początku nie szło mi głównie z tego powodu, że do wykonania naprawy udostępnione zostały testery, na których na co dzień nie pracuję. Mój konkurent pierwszy uruchomił samochód i w pewnym momencie już się praktycznie poddałem.
Jednak gdy prowadzący konkurs stwierdził, że mimo odpalenia samochodu pozostał jeszcze jakiś problem, wróciłem do walki i udało mi się szybko zlokalizować usterki.
Pewną ciekawostką jest to, że uszkodzony przekaźnik, który uniemożliwiał rozruch, miałem w ręku na samym początku, jednak sprawdziłem tylko oporność jego cewki, a nie to, czy zamyka obwód. U siebie w warsztacie, mając swoje narzędzia, być może szybciej namierzyłbym taką usterkę. Chyba każdy mechanik miał w swojej karierze sytuację, gdy nieraz przez długi czas poszukiwał prostej usterki, a po jej znalezieniu stwierdził: „jakie to było banalne”.
W przypadku usuwania tego typu usterek zdecydowanie można powiedzieć „spiesz się powoli”. Natomiast znając przebieg tegorocznego konkursu, można jeszcze dodać: „walcz do końca”!

Ale z drugiej strony jest przysłowie „czas to pieniądz”, które również pasuje do specyfiki pracy w warsztacie samochodowym. Pewnie i klient nieraz wymaga wykonania naprawy „na wczoraj”?

Wielu klientów wymaga szybkiego wykonania usług na przysłowiowe „wczoraj”. Często nie zdają sobie oni jednak sprawy z tego, że pośpiech nie jest dobrym doradcą w warsztacie samochodowym. Zapewne wielu z nas słyszało, że mechanik nie dokręcił komuś koła czy innego elementu. W większości przypadków było to wynikiem właśnie pośpiechu, a nie zaniedbania.
Duża liczba klientów zgłaszających się do mojego warsztatu powoduje, że trzeba prowadzić planowanie napraw nieraz nawet z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Terminy na dzisiaj, a tym bardziej na wczoraj, zazwyczaj już są zajęte. (śmiech)

Rozpoczął Pan pracę w zawodzie mechanika samochodowego ponad 20 lat temu. Ma Pan więc doskonały przegląd zmian, jakie zaszły w branży motoryzacyjnej przez ten czas.

Ponad 20 lat mojej pracy w warsztacie to zdecydowanie okres wielkich przemian. Na początku przeważały Fiaty 126p, 125p, Polonezy i Żuki, czasem trafił się jakiś Volkswagen Golf. Jedynym elementem elektronicznym znajdującym się w nich było radio. Około połowy lat 90. ubiegłego wieku nastąpił lawinowy rozwój układów mechatronicznych w samochodach. Pojawiły się elektroniczne układy zapłonowe, wtryskowe, ABS i wiele innych. Aby móc skutecznie naprawiać te samochody, trzeba mieć odpowiednią wiedzę i wyposażenie (testery usterek, różnego rodzaju mierniki, oscyloskop).
Duże zmiany zaszły też w strukturze napraw. Dawniej więcej było poważniejszych robót typu remonty silników czy skrzyń biegów. Obecnie takich napraw nie wykonuje się często, głównie ze względów ekonomicznych. Pojawiły się też zupełnie nowe obszary usług, jak np. naprawy klimatyzacji.

Określenie „mechanika pojazdowa” dalekie jest więc dziś od rzeczywistości?

Dawniej wśród personelu serwisów samochodowych był wyraźny podział na mechaników i elektryków samochodowych. Jednak stopniowa elektronizacja podzespołów samochodu spowodowała, że do ich diagnozowania i napraw konieczne stało się połączenie wiedzy mechanicznej z elektryczną, elektroniczną, a nieraz nawet termodynamiczną. Stąd nawet w szkołach pojawił się zawód mechatronik. Nawet przy wykonywaniu napraw typowo mechanicznych wiedza mechatroniczna często się przydaje. Wymieniając jakiś element zawieszenia, np. w Volkswagenie Passacie, możemy bowiem niechcący przesunąć czujnik ABS. Klient będzie miał więc naprawione zawieszenie i niedziałający układ ABS, więc na pewno nie odjedzie zadowolony. Mając odpowiednią wiedzę, szybko zorientujemy się, w czym leży problem. Myślę jednak, że zwyczajowe określenie „mechanik samochodowy” będzie funkcjonowało w społeczeństwie jeszcze przez wiele lat.

Wymaga to ogromnej wiedzy, w dodatku stale przybywa nowych rozwiązań, z którymi szybko trzeba się oswoić…

Duże zaawansowanie techniczne współczesnych samochodów powoduje, że do ich napraw potrzebna jest coraz większa wiedza. Dawniej zazwyczaj wystarczało odpowiednie doświadczenie. Dzisiaj często występuje sytuacja, gdy nie posiadając wiedzy, nie tylko nie naprawimy samochodu, ale jeszcze bardziej go uszkodzimy. Aby nie pozostać w tyle, trzeba się więc ciągle doszkalać. Wiedzę można poszerzać, czytając prasę fachową czy też uczestnicząc w szkoleniach. Ogromną kopalnią wiedzy jest też internet, jednak tutaj trzeba umieć wyłowić to, co jest rzetelną informacją, od zupełnych bzdur.

W jakim stopniu zakres tematyczny konkursu odpowiada wyzwaniom, przed którymi staje dziś mechanik samochodowy?

W dużym stopniu pokrywa się z problemami, z jakimi na co dzień spotykam się w warsztacie. Można tutaj wskazać takie obszary, jak naprawa nowoczesnych układów zasilania czy układów hamulcowych.
W tym roku część pytań dotyczyła też zupełnych nowości, jakimi są samochody elektryczne. Takie pojazdy jeszcze nie trafiają do mojego warsztatu – obecnie nie mam nawet odpowiedniego przeszkolenia w tym zakresie. Zamieszczenie pytań z tej dziedziny jest zapewne wskazaniem problemów, z jakimi warsztaty będą spotykały się w niedalekiej przyszłości.

Zapewne do Pańskiego warsztatu samochodowego zgłaszają się młodzi ludzie na praktyki. Jak Pan ocenia ich przygotowanie do zawodu?

W swoim warsztacie nie przyjmuję praktykantów, ponieważ nie mam przygotowania pedagogicznego.
Zdarzają się osoby, które przychodzą z zapytaniem o możliwość odbycia praktyki. Smutne jest to, że niejednokrotnie chodzi im tylko o przybicie pieczątki pod świadectwem odbycia praktyki.
Jeśli uczeń ma pasję do tego zawodu i od młodych lat próbuje coś robić (nawet wykonując proste naprawy roweru czy skutera), a ponadto jest gotowy na ciągłe zdobywanie wiedzy, to jest szansa, że będzie dobrym mechanikiem… ups, mechatronikiem.

Czy udział w takim konkursie jak Supermechanik to dobry sprawdzian, a może lekcja dla takich osób?

Myślę, że formuła konkursu Supermechanik, wymagająca dużej wiedzy teoretycznej oraz praktycznej, daje małe szanse osobom stawiającym pierwsze kroki w tym zawodzie. Próbując odpowiedzieć na pytania z któregoś z etapów rywalizacji, można się zapewne zorientować, w jakich obszarach nasza wiedza wymaga poszerzenia. W branży motoryzacyjnej organizuje się jednak wiele innych konkursów, także tych adresowanych do uczniów. Starty w innych, prostszych formach rywalizacji dają zapewne obycie pomagające skuteczniej rywalizować w poważniejszych konkursach.

Co robi Supermechanik po godzinach?

Na co dzień dużo czasu spędzam w warsztacie, jednak praca nie powinna pochłaniać człowieka bez reszty, trzeba sobie zostawić miejsce na jakieś pasje. Jak wiele osób, interesuję się sportem i, co pewnie nie będzie zaskoczeniem, są to sporty motorowe. Moja ulubiona dziedzina to rajdy WRC. Poza oglądaniem rajdów w telewizji staram się przynajmniej raz w roku obejrzeć jakiś rajd na żywo. Poza aspektem czysto sportowym taki wyjazd ma też walory turystyczno-krajoznawcze. Aby zobaczyć rajdówki w ciekawym miejscu, trzeba się nieraz nieźle najeździć i nachodzić.
Przyjemną formą spędzania wolnego czasu jest dla mnie też jazda na rowerze – zwłaszcza w jednym z ostatnich dzikich rejonów Polski, jakim jest Beskid Niski. Z bardziej „ambitnych” rozrywek lubię obejrzeć dobry film.

Na koniec nie może zabraknąć tego pytania: wystartuje Pan w czwartej edycji konkursu Supermechanik ELIT?

Jeśli czwarta edycja zostanie zorganizowana i regulamin będzie dopuszczał zwycięzców z poprzednich lat, to najprawdopodobniej wystartuję. Dla zwycięzcy poprzedniej edycji jest to jednak duże wyzwanie, ponieważ gdy przykładowo nie zakwalifikuje się do dziesiątki, to pojawią się komentarze, że poprzednia wygrana była przypadkowa. Trzeba mieć świadomość, że szeroki zakres wiedzy, obejmujący ten konkurs, powoduje, że praktycznie nie ma osoby będącej w stanie poprawnie odpowiedzieć na wszystkie pytania.
Myślę, że wielu uczestników konkursu Supermechanik ma wiedzę pozwalającą go wygrać. Potrzeba do tego jednak też trochę szczęścia. To szczęście może polegać na tym, że już wykonywaliśmy naprawę związaną z jakimś pytaniem. Dla mnie takim szczęściem mogło być to, że niedawno spotkałem się z dość nietypową usterką, o którą pytano podczas testu rozwiązywanego na tabletach.
Gdybym takiej naprawy nie wykonywał, to prawdopodobnie źle odpowiedziałbym na to pytanie i być może nie zakwalifikowałbym się do półfinału. Wtedy z wygranej cieszyłby się ktoś inny.