Fotografowanie afrykańskiej fauny wymaga skupienia i ciszy. Cierpliwość także jest mile widziana. Tam, gdzie zwierzęta schodzą się do wodopoju, warto być przed nimi, czyli przed świtem i przed zmierzchem. W pełni dnia większość żywego dobrostanu chowa się przed słońcem, przed upałem. A przy okazji i przed nami.

Afryka to przede wszystkim obfitość i rozmaitość antylop. Na rozległych płaskowyżach sawanny są ich setki tysięcy. Mimo że cywilizacja i urbanizacja uparcie eliminują tereny bezludne, ciągle jest sporo obszarów, w których człowiek jest rzadkim intruzem, nie tylko w parkach narodowych. Antylopy zwykle poruszają się dużymi stadami, zorganizowanymi według swych zasad. Z kolei niektóre gatunki wolą wędrówki w małym, rodzinnym gronie. Są bardzo czujne. Czyha na nie wiele zagrożeń, są ulubionym pokarmem drapieżników, ludzie też antylopą nie wzgardzą, więc o przetrwaniu decyduje spostrzegawczość, wrażliwość i umiejętność błyskawicznej ucieczki. Antylopy mają doskonały wzrok i węch. Niebezpieczeństwo wyczują, zanim człowiek zorientuje się, co się dzieje.

Impale i gnu

Najliczniejsze kopytne stada to impale i gnu. Pierwsze są barwy miedzianopłowej, drugie brunatnej. Wypatrzyć je łatwo, gdyż bezpiecznie czują się w dużych grupach i lubią otwarte przestrzenie. Stada mają mocno zhierarchizowane. W dużych stadach matki z młodymi trzymają się środka grupy, a na obrzeżach przechadzają się „zwiadowcy”. Osobliwością antylop impala są duże osobne stada rogaczy. Stado matek z młodymi prowadzone jest przez pojedynczego samca i jemu podporządkowane. Reszta wędruje w osobnych grupach. Na bycie mężczyzną w stadzie prokreacyjnym (a jest to często kilkadziesiąt samic) trzeba sobie zasłużyć. Wygrywa rogacz największy, najsilniejszy, najpiękniejszy. Reszta samców czeka, aż samiec „alfa” opadnie z sił.

Z kolei antylopy gnu, jakby garbate, brodate, wędrują całymi dniami, pokonując olbrzymie odległości. Zbliżyć się do nich trudno. Doświadczeni fotograficy budują zamaskowane stanowiska, by się im przyglądać.

Bez względu na to, czy poruszamy się po sawannie pieszo, czy samochodem terenowym, należy zachować rozsądny dystans. Gdy zbliżymy się za bardzo lub zaskoczymy zwierzę jakimś obcym dźwiękiem, antylopa natychmiast ucieka. Gdy zatrzymamy się w odległości 40–60 metrów od stada, jest szansa, że będzie się ono nadal niespiesznie pasło. Kilka antylop (to strażnicy stada) będzie nas jednak czujnie obserwować. Spłoszyć je może nawet dźwięk migawki w aparacie! Zwierzęta te do biegu startują błyskawicznie i przez chwilę możemy już tylko widzieć ich oddalające się w podskokach zady.

O ile impale i gnu są „pospolitym” tłumem, inne gatunki często żyją w mniejszych grupkach (czasem zaledwie w parach) lub wędrują samotnie. Dlatego kudu, elandy, springboki czy waterbacki spotykamy rzadziej. Ale też takie spotkania dają nam więcej satysfakcji, a ich uroda, eksponowana indywidualnie, wydaje się bardziej majestatyczna. Osobiście najwięcej sympatii oddaję antylopom kongoni. Może dlatego, że są nieliczne i trudno je wytropić. Ale, przy odrobinie szczęścia, udało mi się z kilkoma rodzinami nawiązać przelotną znajomość.

Fotografowanie antylop i guźców

Gdy już wybierzemy sobie obiekt, na którym chcemy skoncentrować nasz obiektyw, nie należy się spieszyć z naciskaniem migawki. Pamiętajmy, że czujne zwierzę obserwuje podejrzliwie i nas. Warto więc poczekać, aż nawiąże z nami „kontakt wzrokowy”. Takie fotografie mają najwięcej sensu.

Na sawannach często też spotkamy guźce – afrykańskie dziki. To zabawne stworzenia, które pasą się „na kolanach”, a od naszych dzików różnią się większymi kłami i sympatycznymi bokobrodami. Są płochliwe, ale obecnością człowieka nie przejmują się specjalnie. Podchodzą blisko. Nie radzę jednak samemu zbliżać się na mniej niż 10–15 metrów, bo rozdrażniony guziec potrafi zaatakować. Wierzy w siłę argumentów swoich wystających ciosów. Zdarzyło mi się nawet kiedyś, iż rozpędzony guziec wbił się kłem w karoserię samochodu, którym podróżowałem. Miałem trochę kłopotu z uwolnieniem intruza z pułapki, bo się solidnie zakleszczył. Gorszą stroną tropienia guźców jest to, że mieszkają one w płytkich jamach, które drążą w najmniej oczekiwanych miejscach – nawet na środku ścieżki lub rzadko uczęszczanej drogi. Jamy bywają głębokie i czasem nawet terenowy samochód nie może się samodzielnie wygrzebać z opresji.

Fotografowanie guźców jest jednak wdzięczne. Ważna rada dla początkujących: zwierzęta najlepiej fotografować z ich perspektywy. Obiektyw powinien być na wysokości łba bydlątka. Guźce najlepiej prezentują się wtedy, gdy fotograf leży na ziemi. Jednak warto, by ktoś nas wówczas asekurował – na wypadek, gdyby zdenerwowany lub sprowokowany naszą beztroską zwierz zaatakował.

Zarówno antylopy, jak i guźce są ważnym elementem diety drapieżników: lwów, lampartów, hien. Smakują też dwunożnym myśliwym. Polaków to najczęściej nie dziwi, bo comber z sarny, pieczyste z dzika lub pasztet z jelenia nad Wisłą też są cenione. W większości krajów czołówki turystycznej Afryki polowania są prawnie zakazane, często od dawna. Zawodowi myśliwi zakaz ten obchodzą, polując na prywatnych terytoriach, gdzie zwierzyna jest dla myśliwych wręcz hodowana. Jednak największym zagrożeniem dla fauny są oczywiście kłusownicy. Najczęściej są to po prostu biedni wieśniacy, dla których kilkanaście kilogramów smacznego mięsa jest podstawowym i w dodatku bezpłatnym uzupełnieniem domowej diety. Jeżeli więc w trakcie fotograficznego safari usłyszymy karabinowe strzały, radzę nie szukać źródła huku i oddalić się w przeciwnym kierunku.

O najniebezpieczniejszych zwierzętach Afryki opowiem w następnym odcinku. Będą niespodzianki, bo wcale nie lwy są najgroźniejsze dla fotografujących…

Tekst i zdjęcia: Przemysław Osuchowski