W historii wyczynowego automobilizmu nie brakuje leciwych zawodników, którzy zdobywali cenne laury nawet grubo po pięćdziesiątce. Ci seniorzy rywalizowali częstokroć z kierowcami o połowę młodszymi.

Najstarszym uczestnikiem wyścigów Formuły 1 jest reprezentujący Monako Louis Chiron. Miał 55 lat i 292 dni, kiedy w wyścigu o Grand Prix Monako w 1955 roku zajął 6. miejsce. Na liście seniorów F1 widnieje jeszcze dziewięciu innych zawodników po pięćdziesiątce: Francuzi Philippe Etancelin i Louis Rosier, Belg Arthur Legat, Włosi Luigi Fagioli i Clemente Biondetti, Niemcy Adolf Brudes i Hans Stuck, Brytyjczyk Bill Aston, a także Szwajcar Rudolf Schoeller. Wszyscy oni startowali w latach 50., a więc w dosyć zamierzchłych czasach F1.

Seniorzy wygrywają

Wspomniany Fagioli jest też zapisany w wyścigowych annałach jako najstarszy zwycięzca wyścigu Formuły 1 – miał 53 lata i 22 dni, kiedy wygrał Grand Prix Francji w roku 1951.
Najstarszym mistrzem świata F1 pozostaje Argentyńczyk Juan Manuel Fangio. Gdy w 1957 roku zdobył swoje ostatnie (z pięciu w sumie) mistrzostwo, liczył 46 lat i 41 dni. Najstarszym kierowcą, który zdobył Rajdowe Mistrzostwo Świata WRC, był Fin Hannu Mikkola. W 1983 roku miał 41 lat i 184 dni. Najstarszym triumfatorem rajdu w randze rundy WRC jest Szwed Björn Waldegård. Gdy zwyciężył w Rajdzie Safari 1990, liczył 46 lat i 155 dni.
Przez kilka lat za najstarszego uczestnika rajdów WRC uchodził Adolphe Choteau – startujący z licencją francuską Iworyjczyk, urodzony 20 sierpnia 1927 r. Stając w 1992 r. na starcie 24. Rajdu Wybrzeża Kości Słoniowej-Bandama, liczył 65 lat.
Ten rekord utrzymał się tylko przez dwa lata, bowiem w roku 1994 najstarszym rajdowcem na świecie stał się Norweg Leif Vold-Johanssen, który wystartował w Rajdzie Monte Carlo. Precyzyjnie licząc, w dniu rozpoczęcia tych zawodów (22 stycznia 1994) Johansen miał 82 lata bez dwóch dni (przyszedł na świat 24 stycznia 1912). Zmarł w 1996 roku w wieku 84 lat.

Daniel Chwist, wnuk Arcymistrza, pokazał w afrykańskim klasyku dobre tempo.

Kaszka z mleczkiem…

Wszystkie tamte rekordy bledną wobec wyczynu Sobiesława Zasady. Nasz arcymistrz (urodzony w Dąbrowie Górniczej 27 stycznia 1930 roku) miał 91 lat i 148 dni, gdy 24 czerwca stanął na starcie 68. Rajdu Safari. Dla Zasady był to dziewiąty udział w tej imprezie (pierwszy zaliczył w 1969 roku). Trzy lata później osiągnął swój najlepszy wynik na wschodnioafrykańskich trasach – drugie miejsce. Ostatni raz startował w roku 1997, gdy wraz z małżonką Ewą zajęli drugie miejsce w grupie N i zarazem w klasyfikacji PWRC.
– Jadę, bo interesuje mnie, jak teraz wyglądają takie imprezy. Nie przyjechałem tu na wycieczkę, a duch walki i rywalizacji mocno jeszcze we mnie tkwi. Jestem ciekawy nowej formuły kenijskiego klasyka i chcę ją skonfrontować z rajdami, jakie zapamiętałem przed półwieczem. Safari to moja młodość i moje ulubione zawody, za którymi wciąż tęsknię. Stąd postanowienie, by jeszcze raz stanąć na starcie w Nairobi i aby osiągnąć metę. Wiem, że stać mnie na to. Wciąż jestem w bardzo dobrej kondycji psychofizycznej, dużo trenuję dla utrzymania wysokiej wydolności organizmu. Ufam też, że szybko nabiorę biegłości w jeździe Fordem Fiesta, perfekcyjnie przygotowanym w fabryce M-Sport Poland – zapowiadał Sobiesław Zasada. W tym roku jechał z Tomaszem Borysławskim. Była też druga polska załoga; to wnuk Zasady, Daniel Chwist, pilotowany przez Kamila Hellera. Obie ekipy jechały w Fordach Fiesta z M-Sportu; Sobiesław Zasada prowadził auto w specyfikacji Rally3, zaś Daniel Chwist – Rally2.
Uroczyste otwarcie rajdu i start honorowy odbyły się w Nairobi przy Kenyatta Convention Center. Prezydent Kenii, Uhuru Kenyatta, powitał sportowców i wyraził dumę, że po dziewiętnastu latach przerwy Rajd Safari powrócił do kalendarza WRC. Podczas startu honorowego prezydent Kenii serdecznie uścisnął dłoń polskiemu kierowcy, a Jean Todt, prezydent Międzynarodowej Federacji Samochodowej FIA, w geście przyjaźni zapiął Zasadzie pasy bezpieczeństwa.

Po oficjalnym starcie zawodnicy przejechali na pierwszy odcinek specjalny rajdu, rozegrany w formie wyścigu równoległego (konkurowały po dwie załogi) na pokrytej wulkanicznym pyłem trasie na peryferiach Nairobi. Gdy tylko w tumanach kurzu pojawił się Ford Zasady, podekscytowani kibice wielokrotnie wykrzykiwali jego nazwisko i gromko go dopingowali. Emocje, które towarzyszyły przejazdowi Zasady, były na równie wysokim poziomie jak podczas przejazdu najlepszych kierowców na czele z Sebastienem Ogierem, który triumfował na tej próbie.

Startowi Zasady sporo uwagi poświęciła kenijska prasa. Największy dziennik „Daily Nation” podał, że w kraju, w którym obywatele żyją przeciętnie 63,3 lata, osoby w wieku Sobiesława Zasady jeździłyby nie autami, ale najwyżej na wózkach inwalidzkich…

– To nadzwyczajna inspiracja dla nas wszystkich, jesteśmy pod wielkim wrażeniem tego wydarzenia i ściskamy za mistrza Zasadę kciuki tak samo, jak za naszych lokalnych kierowców – stwierdziła Nyokabi Muthama, bizneswoman z Nairobi, uczestnicząca w ceremonii otwarcia. Dodajmy, że ta powszechnie w Kenii szanowana dama to córka pierwszego prezydenta niepodległej Kenii, Jomo Kenyatty, a zarazem siostra obecnego prezydenta.

Radość z osiągnięcia mety. Daniel Chwist z Kamilem Hellerem udanie zadebiutowali w Rajdowych Mistrzostwach Świata WRC. 

Rekord do pobicia?

– Czuję się jak senior, ale chciałbym dojechać do mety. Mam nadzieję, że znowu pobiję ten swój rekord, kiedy skończę 100 lat – żartował Zasada po zakończeniu pierwszego odcinka specjalnego. Przy okazji dodawał, że nie pamięta żadnego rajdu ze swojej przeszłości, w którym byłby otoczony takim ogromnym zainteresowaniem, tak wielką sympatią i był tak gorąco dopingowany.
Senior czuwał zarazem nad swym 38-letnim wnukiem, debiutującym w rajdzie rangi WRC. – Bardzo chciałbym, żeby Daniel zwyciężył w tym rajdzie – tą pogodną sentencją Sobiesław Zasada skwitował dobrą, spokojną i skuteczną jazdę Chwista. Tymczasem już pierwsze próby sportowe potwierdził obawy, że tegoroczne trasy nawet dla czołowych uczestników mistrzostw świata WRC okazały się wyjątkowo trudne. Szybko topniała stawka 58 startujących załóg, wielu zawodników wypadało z trasy lub grzęzło w skalnych i piaszczystych koleinach.
Na każdym odcinku specjalnym zachodziła z tej przyczyny konieczność nadawania czasów dla licznych załóg, które nie mogły pokonać próby w w warunkach sportowej rywalizacji.
– Tutaj wszystkie odcinki są trudne, a dodatkowym problemem są zablokowane przez pechowców trasy. To także bardzo ciężki rajd dla aut – przez cały czas jedzie się tak, jakby miało się wykończyć samochód, ale wierzę, że Ford Fiesta to wytrzyma. Cieszę się, że bardzo dobrze idzie Danielowi i wydaje mi się, że ma duże szanse zająć wysokie miejsce w tak trudnym rajdzie – tak Sobiesław Zasada komentował pierwszy etap.

Szacunek dla mistrza z Polski

Ogrom sympatii dla seniora z Polski był odczuwalny nie tylko ze strony publiczności, obserwującej zmagania rajdowców. Dziennikarze zebrali też opinie najlepszych kierowców świata, którzy rywalizowali w królewskiej klasie RC1, skupiającej załogi w samochodach kategorii WRC.

Sebastien Ogier: Wielki szacunek dla Pana Zasady. Z pewnością jest mu ciężko; ja na pewno nie widzę się na jego miejscu za 50 lat…

Dani Sordo: To wielka przyjemność patrzeć na wyczyny Zasady, który w tym wieku zdecydował się na start. Śledzę jego jazdę i jestem pod wielkim wrażeniem. Życzę, żeby dojechał szczęśliwie do mety. To wielkie wyzwanie dla niego, to bardzo trudny rajd i musi bardzo uważać na siebie. Ale on już nie musi niczego udowadniać, bo udowodnił w przeszłości, jak świetnym jest kierowcą. Sam jego start to już jest zwycięstwo.

Elfyn Evans: To niesamowite, że Zasada bierze udział w tym rajdzie. Nie sądzę, że ja będę jeszcze startował, mając 91 lat. Ale jego start to może być inspiracja i mam nadzieję, że my wszyscy tutaj startujący też będziemy w tak świetnej formie w jego wieku.

Lorenzo Bertelli: Chciałbym dożyć tak pięknego wieku, już nawet nie mówiąc o tym, żeby jeździć samochodem, mając 91 lat!

Kalle Rovanpera: Gdy tylko się o tym dowiedziałem, pomyślałem, że to zwariowany pomysł. Ale teraz widzę, że on naprawdę to robi, i to jest coś niesamowitego.

Gus Greensmith: Udział w tym rajdzie musi być bardzo męczący dla kręgosłupa Pana Zasady, bo sam wiem, jak mnie boli, a jestem przecież od niego o 66 lat młodszy! Ten rajd jest bardzo trudny. Wielki szacunek! To będzie wielkie osiągnięcie, gdy uda mu się przekroczyć metę, ale już nawet sam tylko start to wielkie wyzwanie, z którym on sobie radzi naprawdę dobrze. Jego udział w Safari pokazuje nam wszystkim, że jak się chce i ma się pasję, to wszystkiego można dokonać. Rajdowcy wraz z wiekiem jeżdżą coraz lepiej, ale pewnie trzeba będzie zwolnić koło sześćdziesiątki…

Takamoto Katsuta: Nawet dla osób tak młodych jak my ten rajd jest potwornie ciężki i fizycznie, i mentalnie. Na pewno to jest wielkie wyzwanie dla Sobiesława Zasady, ale z tego, co widzę, on radzi sobie bardzo dobrze. By robić takie rzeczy w jego wieku, potrzeba ogromnej pasji i dbania o dobrą kondycję. Ja jestem pełen szacunku dla jego osiągnięć!

Sobiesław Zasada spotkał się w Kenii z nadzwyczajnym szacunkiem i ogromną sympatią. 

Trudne zmagania

W czwartkowe popołudnie start 68. Rajdu Safari, meta dopiero w niedzielę po południu. W porównaniu z dawnymi edycjami dystans parokrotnie krótszy (1111 km, w tym 320 km odcinków specjalnych), ale trasa piekielnie trudna. Jak powiodło się naszym reprezentantom?
Na poszczególnych odcinkach Daniel Chwist z Kamilem Hellerem regularnie plasowali się na miejscach 10. lub 12. klasyfikacji generalnej; w swoim debiucie w rajdzie rangi WRC zajęli ostatecznie 17. lokatę w klasyfikacji generalnej, co jest oceniane z wielkim uznaniem.
Za to pechowe było zakończenie Safari dla Sobiesława Zasady z Tomaszem Borysławskim. Jechali bardzo spokojnie i skutecznie, podczas niedzielnego etapu poprawili swoją pozycje w „generalce” z 29. na 25., ale utknęli na trasie ostatniej próby.
– Zabrakło nam zaledwie trzech kilometrów, by dojechać do końca ostatniego odcinka specjalnego i ukończyć tegoroczne Safari. Mieliśmy pecha, zakopaliśmy się (zresztą nie my jedni) w piaszczystej koleinie, a w nasz samochód wjechały dwa inne auta rajdowe – powiedział Tomasz Borysławski. Po pierwszym przejeździe tego samego odcinka było jasne, że przy następnym przejeździe nawierzchnia będzie już tak zniszczona przez jadące wcześniej samochody klasy WRC, że słabsze auta jadące w drugiej części listy startowej nie będą w stanie sforsować tej trasy. Borysławski sugerował wtedy organizatorom, by nie rozgrywać tego odcinka w konkurencji załóg spoza klasy RC1/WRC.
Także 91-letni Zasada nie krył, że pech zakończył jego marzenia o dotarciu do mety. – No straszny pech, ale takie rzeczy w rajdach się zdarzają. Wiele aut na tym odcinku miało bardzo duże problemy. Koleiny były tak głębokie, że szorowaliśmy płytą silnika. Nie dało się dłużej tak jechać – powiedział nestor światowych rajdów. I z błyskiem w oku dodał: – W roku 2030 będę mieć sto lat, wtedy znowu tu wystartuję!

Ale czy to niefortunne zakończenie obniża rangę sukcesu, jakim był sam start w rajdzie, sławnym z najwyższej w świecie skali trudności? Sobiesław Zasada we wspaniałym stylu potwierdził swą pozycję prawdziwej rajdowej legendy. W samochodzie z dumnym napisem POLAND na przedniej szybie przypomniał swój świetny automobilowy dorobek, ustanowił też nadzwyczajny rekord wieku. Kto będzie w stanie pobić ten pułap? Kto dorówna wigorem, entuzjazmem i fantazją naszemu arcymistrzowi? Zarazem Sobiesław Zasada udanie wprowadził na rajdowe salony WRC swego wnuka – z nadzieją, że także Daniel Chwist sięgnie kiedyś po wielkie sukcesy.

Tekst: Grzegorz Chmielewski
Zdjęcia: Materiały prasowe